WYJAśNIENIE: Wszystkie wspominane zdarzenia to autentyki.
Postać Błażeja to postać autentyczna. Choć gość nie miał na imię Błażej. Ponad dwie
dekady minęły, a ja ciągle pamiętam sukinsyna. Stąd…
OSTRZEŻENIE: Króciak może zawierać więcej niż zwykle
wyrazów uznawanych powszechnie, chociaż niekoniecznie słusznie, za wulgarne.
I
może jeszcze
DEDYKACJA: Wszystkim twórcom memów o San Escobar.
Oraz MOTTO: „Panowie!
Najważniejsze, kurwa, że pod dachem!” – Elwis, pracownik zmiany nocnej
restauracji innej niż wszystkie.
Siedzimy…
Sączymy…
Wspominamy…
Bo to
fajne zajęcie jest.
Mniej
więcej w połowie drugiej flaszki we wspomnieniach powraca restauracja inna niż
wszystkie. I postać menadżera Błażeja, kierownika zmiany nocnej…
-
Robił plan pracy na następną nockę. Przychodzi do mnie i pyta: „Jak się pisze
słowo śrubki?” Myślałem, że sobie jaja robi, ale widzę, że nie. Więc mu mówię,
że przez „u” otwarte. I następnego dnia czytam na planie: „Wyczyścić i
podokręcać wszystkie śrupki na plejlendzie”.
-
To kretyn był!
Śmiejemy
się do łez.
Ocieramy
oczy.
Polewam.
Chuchamy.
-
Zamówienie składał. To zawsze były jaja. Nigdy nie ogarniał rubryczek i
cyferek.
-
Dlatego nam kiedyś przysłali jedno opakowanie słomek i sto pięćdziesiąt nowych
mopów. Też niezłe agregaty.
-
Ale o drugiego takiego głupka to trudno było!
Śmiejemy
się do łez.
Ocieramy
oczy.
Polewam.
Chuchamy.
- A
jak spisywał straty? Najpierw sprawdzał ile kawałków kurczaka zostało w
szufladzie, a godzinę później wracał i grzebał w śmieciach. Sprawdzał, jebaniutki,
czy Prosiaczek wszystko wyrzucił, czy czasem nie wyżarł, zamiast wywalić do
kosza.
- To
szmaciarz był!
Śmiejemy
się do łez.
Ocieramy
oczy.
Polewam.
Chuchamy.
-
Przy czyszczeniu maszyny do lodów, u Miśka zawsze była wyżerka.
-
No masz! Wiadro lodów na czterech!
- Błażej
wszystko wywalał do zlewu.
- A
od kiedy przyuważył przy zlewie Prosiaczka z łyżeczką, to jeszcze polewał
wszystko płynem do naczyń.
- Fiut
zbolały!
Śmiejemy
się do łez.
Ocieramy
oczy.
Polewam.
Chuchamy.
-
Kazał mi kiedyś fugę na schodach szczoteczką do zębów czyścić! Całe życie przed
wojskiem uciekałem, to musiałem na takiego skurwiela w pracy trafić! Paluchy sobie
do krwi pozdzierałem.
-
Sukinsyn!
Polewam.
Chuchamy.
- A
mi kazał wszystkie stare gumy do żucia z chodnika przed knajpą zeskrobać. Piąta
rano, ludzie do pracy zasuwają, a ja popierdalam na kolanach po Szerokiej, ze
śrubokrętem w łapie i dłubię jak idiota.
-
Łajza!
Polewam.
Chuchamy.
-
Długie ręce miał. Jak sprawdzał, czy komin nad grillem dokładnie wyczyściłem,
brał białą chusteczkę i zawsze, jebaniutki, sięgał kilka centymetrów dalej niż
ja. I, kurwa, do poprawki. I jeszcze raz.
-
Do, kurwa, skutku!
- Kutas!
Polewam.
Chuchamy.
- A
pamiętasz, jak się Ćwikuś potknął i wsadził łapę do gorącego oleju? Wychodzi,
skurwiel z kanciapy, patrzy, chłopak się z bólu wije po podłodze, a ten mówi: „On
ma dzisiaj ‘offa’. Wolne mu, jebany, dał. Nawet pogotowia nie wezwał. Musieliśmy
się na taksówkę dla Ćwika zrzucać, żeby do szpitala pojechał.
-
Kawał chuja!
Polewam.
Chuchamy.
-
Taki kretyn i kutas, a robił z nami co chciał. I mogłeś mu naskoczyć. Obunóż.
-
Rzuciłem tę robotę.
-
Odszedłem cztery dni po tobie.
Polewam.
Chuchamy.
Milczymy.
Nie
wspominamy już.
Bo,
kurwa, nie!