poniedziałek, 7 marca 2016

Zbieg okoliczności



Ryszard Ciemno stanął przed sądem oskarżony o napad i uszkodzenie ciała Michała Dolnego. Uszkodzenie trwałe i dokonane ze szczególnym okrucieństwem.
Zdarzenie miało miejsce w piątek, w podziemnym garażu budynku Korporacji, której szeregowym pracownikiem był Ryszard Ciemno. Michał Dolny, zatrudniony w Korporacji na stanowisku trzeciego asystenta drugiego menadżera był bezpośrednim przełożonym Ryszarda. I to właśnie Michał, około godziny 15.55, a więc tuż przed końcem ostatniego w tym tygodniu dnia pracy, wydał Ryszardowi polecenie zejścia do garażu i dokładnego umycia swojego, to znaczy Michała, samochodu. Oznajmił także, że zamierza towarzyszyć Ryszardowi jako głos doradczy. Oraz w celu stałego, bieżącego monitorowania realizacji zleconego zadania.
Około godziny 16.10 obaj panowie znaleźli się na trzecim poziomie podziemnego garażu i stanęli przed zielonym volkswagenem golfem należącym do Michała Dolnego. Ryszard Ciemno trzymał w rękach wiadro z wodą i gąbkę, Michał jabłko i scyzoryk Victorinox Camper, dołączony do akt sprawy jako dowód rzeczowy numer jeden.
I w tym momencie na miejsce zdarzenia zaczęły z cichym popiskiwaniem zbiegać się okoliczności.
Po pierwsze: było już po godzinach pracy. Minął także ściśle wyliczony czas na dotarcie pracowników do ich samochodów i opuszczenie garażu. Zaczynał się weekend. Korporacja była trakcie wdrażania bardzo rygorystycznego programu oszczędnościowego. Wchodzącą w życie tego akurat dnia decyzją drugiego zastępcy czwartego wiceprezesa Korporacji, o tej właśnie porze automatycznie wyłączały się wszystkie światła w podziemiach budynku.
Po drugie: Ryszard pracował w Korporacji prawie trzy lata. Dzięki dokładnie przemyślanemu programowi szkoleń, połączonemu z doskonale zaprojektowanym system motywacji i wynagrodzeń, przyzwyczajony był do błyskawicznego wykonywania wydawanych przez przełożonych poleceń. Bez zastanowienia. Bez chwili zwłoki. Bez wnikania w sens wydanego polecenia.
Po trzecie: Michał był przeziębiony. Przeziębiony w stopniu, który przeciętnego pracownika strefy budżetowej kwalifikowałby do siedmiodniowego zwolnienia lekarskiego. Oczy lekko mu łzawiły. Bolała go głowa. Miał również, co ważne, poważnie zatkany nos. Nie bez znaczenia jest również fakt, że zgodnie z panującą w tym miesiącu w Korporacji modą, Michał nagminnie używał, żeby nie powiedzieć – nadużywał, popularnych przed laty przysłów i powiedzonek.
Kiedy więc w garażu pogasły wszystkie światła, Michał Dolny zwrócił się w stronę, w której jak przypuszczał znajdował się jego podwładny i powiedział:
- Ciemno chodź oko wykol.

Po dokładnym rozpatrzeniu sprawy sąd uznał całe zdarzenie za nieszczęśliwy wypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz