Sobotni wieczór w klubie…
Ona sięga właśnie po drinka, on odbiera resztę ze stu złotych. Ich dłonie
spotykają się przypadkiem nad barem. Muskają się delikatnie. Przeskakuje iskra.
On patrzy na nią przez chwilę. Ona odwzajemnia jego spojrzenie. Uśmiechają się
oboje. Idą tańczyć.
Godzinę później pieprzą się w męskiej toalecie jak te takie małe, puchate
gryzonie z długimi zębami.
Spotykają się co tydzień. W każdą sobotę. Zawsze według tego samego
scenariusza.
- Uczucie? Jakie niby uczucie? Miłość? Daj spokój! - Śmieją się kiedy
pytam. - To tylko chemia.
Nie kłamią.
W jego przypadku to zawsze tylko czysta chemia.
W jej przypadku najczęściej z colą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz