Do świata i do ludzi Robert zawsze żywił wyłącznie sympatię. Co dziwne - świat,
a co jeszcze dziwniejsze - również ludzie, odpłacali mu tym samym. Wszyscy
lubili Roberta.
Szedł przed życie otoczony różową chmurką pozytywnych emocji i odczuć.
Tak silnie otaczająca nas wszystkich rzeczywistość, jego jedynie otulała
łagodnie. Bez mała pieszczotliwie.
Nic jednakże nie trwa wiecznie.
Pierwszego negatywnego uczucia doznał w wieku dwudziestu trzech lat. W
wigilię Bożego Narodzenia roku dwutysięcznego dowiedział się, czym jest zimna,
wyrachowana, zupełnie bezpodstawna i bezrozumna nienawiść.
Kilka dni wcześniej jego, prawie oficjalna, narzeczona zaproponowała
radośnie:
- A może pojedziemy na święta do Wrocławia? Poznasz wreszcie moją
mamusię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz