środa, 9 stycznia 2013

Bezpośrednia relacja



Siedziałem przed telewizorem. Popijałem piwo, pogryzałem chipsy i oglądałem pierwszy odcinek nowego kultowego polskiego serialu. Na licencji wenezuelskiej.
I właśnie w chwili, kiedy On schylał się by Ją wreszcie po raz pierwszy pocałować, Ona zaś przymknęła oczy i pocałunku tego oczekiwała, na ekranie pojawił się spiker i oświadczył:
„Przerywamy program i zapraszamy na specjalne wydanie „Faktów”. Sprzed gruzów sejmu mówi dla państwa nasza specjalna reporterka”.
Już miałem zacząć kląć, kiedy dotarło do mnie to „sprzed gruzów”. Poprawiłem się w fotelu i zrobiłem głośniej.
Faktycznie. Budynek sejmu leżał w gruzach. A specjalna reporterka, lekko sponiewierana i jakby oprószona tynkiem, mówiła do kamery:
„Nie znamy jeszcze dokładnej liczby ofiar. Poszukiwania wciąż trwają.”
Kamera odjechała na chwilę i pokazała mi, że rzeczywiście trwają.
„Wiemy jednakże, że w tragicznej chwili na sali znajdował się komplet posłów. Skończyli właśnie przegłosowywać dwudziestopięcioprocentową podwyżkę diet poselskich, kiedy wszyscy odczuliśmy pierwsze, bardzo delikatne drżenie podłogi.”
Specjalna reporterka przerwała na chwilę i też zadrżała.
„Później pani marszałek zapowiedziała debatę na temat wniosku o przyznanie posłom specjalnych dodatków świątecznych. Wysokości dwukrotnej średniej pensji krajowej. Na mównicy pojawił się lider jednej z partii opozycyjnych i zaczął przekonywać zebranych o słuszności tego wniosku. I wtedy ziemia zadrżała po raz drugi. I kolejny. I jeszcze raz…”
Specjalna reporterka zaczęła się trząść jak osika, pociągać nosem, wreszcie rozkleiła się zupełnie i rozpłakała. Ktoś podbiegł do niej, okrył kocem i odprowadził do pobliskiej karetki.
A na ekranie mojego telewizora pojawił się widok z krążącego nad miejscem tragedii śmigłowca. Koszmarny widok. Połamane drzewa, zmiażdżone samochody i dymiące wciąż ruiny gmachu sejmowego. I ślady stóp! Wielgachnych i najwyraźniej bosych stóp.
W tle słychać było głos rzecznika Komendy Głównej, który uspakajał okolicznych mieszkańców, tłumaczył, że Godzilla i inne potwory, to tylko wymysł japońskich filmowców i nie ma mowy o żadnej inwazji oraz zapowiadał drobiazgowe śledztwo.
Jasna cholera! Jaki Godzilla? Jakie śledztwo? Przecież od razu widać, że to po prostu przeszło ludzkie pojęcie!

2 komentarze: