Siedzę przed
telewizorem, pogryzam kandyzowane orzeszki i oglądam „Nad Niemnem”.
Nie wiem
dlaczego to robię. Orzeszki lubię, ale film? Leci, to oglądam. Nuda. Scena za
sceną, orzeszek, nic się nie dzieje, o cycki mignęły, orzeszek, ładne, ale
krótko, znowu nuda, orzeszek, bez sensu. Chyba wstanę po pilota.
O rany
gorzkie!
Mój ząb!
Zrywam się z
kanapy, zaczynam biegać po pokoju, wczołguję się na ściany, wrzeszczę…
Biegnę do
kuchni po apap. Nie ma apapu!
Do łazienki.
Szczoteczka, pasta… Jasny gwint! Cholerne orzeszki! Moczę ręcznik w zimnej
wodzie. Przykładam do policzka.
Ulga…
Wracam przed
telewizor, akurat na napisy końcowe.
I bardzo
dobrze.
Efekt udziału w konkursie. Zadaniem była napisanie drabbla, którego inspiracją była improwizacja
gitarowa (która zaczyna się w 2,36 min) w kontekście całego utworu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz