Nie jestem wzorem cnót. Nikt nigdy
nie powinien stawiać mnie za przykład.
Maria uśmiecha się uroczo.
Jestem złodziejem.
W jej oczach zapalają się figlarne ogniki. Kusząco zwilża językiem pełne,
rubinowe wargi.
I kłamcą. Okłamywałem wszystkich.
Tych, których mi zaufali. Tych, którzy i tak nigdy mi nie wierzyli. Czasami
zdarzało mi się okłamywać nawet samego siebie.
Powolutku rozpina długą suknię. Suknię, która i tak niewiele skrywa. Tu
nie ma miejsca na wyobraźnię. Widzę, że nie ma pod spodem bielizny.
Ale nie mógłbym spojrzeć w lustro,
gdybym przeleciał dziewczynę przyjaciela.
Cienki materiał z cichym szelestem spływa na podłogę.
Chociaż… Z drugiej strony…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz