Z coraz większym trudem przedzieram się przez potężniejące z każdą chwila
śnieżne zaspy. Tak bardzo chciałam zdążyć na czas. Tak bardzo.
Nie czuję zimna. Już nie.
Owinięte resztkami kwiecistej sukienki dłonie już nie krwawią. Nie
powinnam była grzebać zamarzniętych jaskółek.
Upadam. Upadam po raz kolejny. Ale czuję, że tym razem nie dam rady
wstać. Nie mam siły. Chcę tylko zasnąć, odpocząć. Ciężkie, przemarznięte
powieki opadają powoli. Zamykam oczy. Sypiący wciąż śnieg otula mnie puchową
kołderką.
To już koniec.
Nie będzie słodkiego zapachu krokusów. Nie będzie delikatnej zieleni
młodych listków na brzozowych gałązkach. Nie będzie radosnych dziecięcych
okrzyków: „Wiosna! Wiosna przyszła!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz