Zaskoczony zatrzymuję się w drzwiach. Sporo ludzi przyszło. Myślałem, że
będzie bardziej kameralnie.
Patrzą na mnie, a w ich oczach widzę bezbrzeżną pogardę. Oczywiście.
Łatwiej jest gardzić takimi jak ja, niż zawinąć rękawy i samemu usunąć
zalegające miasto łajno. Miło jest przechadzać się czystymi, jasnymi ulicami,
nie myśląc o tym, że ktoś wcześniej musiał zrobić porządek.
Stojący za mną kapral stuka mnie w ramię.
- I to ma być nagroda za te wszystkie śmierdzące śmieci, które
uprzątnąłem? - Pytam.
Pytam retorycznie, ale milicjant najwyraźniej tego nie rozumie.
- Tak bydlaku, to jest właśnie twoja nagroda - odpowiada i popycha mnie
lekko w stronę szubienicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz