Jeff Colby był właścicielem „Albatrosa”, najpiękniejszego statku
wycieczkowego na południowym Pacyfiku. Brał udział w każdym rejsie. Odwiedzał
maszynownię, plątał się bez sensu po mostku, zjawiał się w kuchniach i zaglądał
do garnków, sprawdzał czystość w kajutach pasażerskich. Załoga miała go
serdecznie dość.
W końcu zmarł.
Ceremonia pogrzebowa odbyła się na „Albatrosie”. Kapitan wygłosił krótką
mowę, otworzył urnę z prochami Colby’ego i miał je właśnie ofiarować oceanowi,
kiedy wiatr zmienił kierunek i poniósł szary pył w stronę licznych pokładów
wycieczkowca.
- Szef nic się nie zmienił po śmierci - stwierdził bosman obserwując później
marynarzy ścierających Jeffa z okien mostku kapitańskiego. - Wszędzie go pełno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz