Jestem ostatni z Pierwszego Pokolenia. I umieram.
Szkoda. Szczególnie teraz, kiedy kres wędrówki jest tak blisko. Nie
liczyłem na to, że dotrę aż tak daleko. Nikt z nas, garstki zapaleńców, którzy
dawno temu zdecydowali się wyruszyć, na to nie liczył. Ale przecież, w końcu nie
robiliśmy tego dla siebie. Ze wstępnych obliczeń, bardzo ostrożnych, wynikało,
że do celu dotrą dopiero nasze prawnuki.
A teraz, kiedy cel jest tak blisko, kiedy mam go prawie w zasięgu wzroku,
czuję nadchodzącą śmierć.
Patrzę na bawiące się opodal dzieciaki. Czy zrozumieją? Czy docenią?
Czy wspomną nas, kiedy będą już miały w dłoniach swoje akredytacje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz