Poukładałem starannie wszystkie przeczytane gazety. Dołożyłem kartony po
pizzy i przewiązałem wszystko papierowym sznurkiem.
Umyłem słoiki po dżemie i masełku orzechowym. Butelki po sokach tylko
opłukałem, ale powinno wystarczyć.
Trochę dłużej zeszło mi z plastikowymi pojemnikami po śmietanie i
jogurtach, ale też dałem radę.
Wyczyściłem puszki po konserwie turystycznej i gulaszu angielskim. Ciężka
robota i skaleczyłem sobie rękę na nierównej krawędzi jednej z puszek.
Wreszcie porozkładałem to wszystko do właściwych worków i wyniosłem na
ganek.
Usiadłem na ławeczce i przez dłuższą chwilę obserwowałem w zachwycie
cudowną grę świateł, którą promienie zachodzącego słońca tworzyły na dymach
wylatujących z kominów pobliskiej elektrociepłowni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz