Anna mówi, że zamiast siedzieć całymi dniami w domu, głównie przed
komputerem, mógłbym spróbować jakiejś gry miejskiej. To dużo ciekawsze niż to całe setny raz w kółko powtarzane Diablo.
Taki, na przykład, OpenCaching…
Niewiele różni się od moich ukochanych rolplejów. Przynajmniej jeśli
chodzi o główne założenia.
Wspaniała zabawa na świeżym powietrzu. Przeważnie na świeżym. Mógłbym pojeździć
po kraju, po świecie. Poznałbym nowych ludzi. Przeżyłbym wiele przygód szukając
skrytek z „keszami”. Powinienem zaszaleć. Bo niby i kiedy, jeśli nie teraz?
Gra miejska? Pojeździć po kraju? Zaszaleć? Zdobyć „kesz”?
Gdybym nie znał Anny, pomyślałbym, że namawia mnie do wstąpienia do
związków zawodowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz