O rany, jak ja nie lubię nadpsutego żarcia. Ale jem. Co mam robić? Trudno
teraz o inne.
- Przed wojną żarcie było lepsze – mówię między kęsami. – I było go
więcej.
Młody prawie się zadławił.
- Przed wojną! Przed wojną! Oczywiście, przed wojną wszystko było lepsze.
Bo było.
- Nic tylko: przed wojną to, przed wojną tamto. Już nie pamiętasz jak
naprawdę było przed wojną?
Oczywiście, że pamiętam. Dlatego mówię.
- Kim wtedy byliśmy? Jak nisko staliśmy na drabinie społecznej? A jak
wysoko znajdujemy się teraz!
Aha, wysoko. Tylko szczebli w tej drabinie zrobiło się cholernie mało.
- Jaki robiliśmy użytek ze swojej inteligencji?
Słucham?
- O czym wtedy myślałeś? Czy w ogóle myślałeś?
No szczerze mówiąc…
- Nażreć się, podupczyć i pospać. To było wszystko.
Wcale niemało. Ja tam, na przykład, całkiem lubiłem… A propos, gdzież to
się podziewa nasza przemiła Rozalia?
- A dzisiaj? Dzisiaj nareszcie jesteś kimś!
Rozalio!
- Dzisiaj możesz jasno artykułować swoje myśli.
Roooozalio!
- Możesz bez żadnego skrępowania wymieniać poglądy. Bo nareszcie masz,
nareszcie możesz mieć poglądy!
Rozalio! Gdzie jesteś?
- Jakże niewielkim kosztem uzyskaliśmy te możliwości?
Nic, trzeba będzie ruszyć zadek i poszukać.
- Nic nie jest w stanie zastąpić prawdziwej wolności!
Może siedzi gdzieś w ruinach miasta…
- A ty wciąż tęsknisz za czasami przed wojną.
- Bo żarcie było lepsze – mówię rozprostowując skrzydła. – I było go
więcej.
Wzbijam się ku ciemnemu, pokrytemu wciąż radioaktywnymi chmurami niebu.
- I było komu – krzyczę jeszcze do Młodego – od czasu do czasu nasrać na
głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz