Wojska
sprzymierzonych dobijały resztki armii generała ven Riera. Największa jatka w
historii świata przechodziła z wolna… No cóż, do historii właśnie.
Trzech
żołnierzy Sojuszu otaczało słaniającego się na nogach krasnoluda w barwach
ciężkiej piechoty wotańskiej. Oni również byli już zmęczeni rzezią.
- Poddaj
się. Nie musisz umierać. Nie liczysz
chyba na to, że cokolwiek jest jeszcze w stanie odmienić losy wojny.
Twarz Wotańczyka i tak przecież zawsze blada, pobladła jeszcze bardziej. Nie patrzył
na wrogów, lecz na pobojowisko za ich plecami. Jego oczy rozszerzyły się powoli
i pojawił się w nich bezgraniczny… Strach? A może obłęd?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz