Jack powtarzał, że nie musimy spisywać umowy, przyjaciołom wystarczy
uścisk dłoni.
Jack mówił, że za pożyczone od mojego brata pieniądze, powinniśmy kupić
sprzęt górniczy i ruszyć ku naszemu własnemu Klondike.
Jack twierdził, że na zachód od Goldtown nie ma wrogich Indian.
Posłuchałem.
Łatwowierność? Tak. Naiwność? Jasne. Głupota? Owszem.
Teraz patrzę na Jacka, który na jedynym ocalałym koniu znika właśnie za
wzgórzem z całym naszym złotem. Patrzę na zbliżających się Czejenów, na ich
pomalowane twarze, na wzniesione groźnie tomahawki, słucham wojennych okrzyków
i myślę sobie: za głupotę zawsze trzeba wcześniej czy później zapłacić.
A ja zaraz poznam gościa, który ustala ceny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz