Patrzę na was od prawie dwustu lat. Siedzę w wygodnym fotelu i patrzę.
Staram się nie ruszać, choć po prawdzie, łokcie wsparte na poręczach fotela czasami
drętwieją, a czerwone portki wpijają się w zadek. Patrzę, słucham, myślę. Nie
mówię nic. Bo co niby miałbym wam powiedzieć? Tak bardzo staram się nie wydawać
żadnych dźwięków, że momentami prawie nie oddycham.
Tylko czasami dzwoneczki przy mojej czapce podzwaniają cichutko, kiedy nie
wytrzymuję i potrząsam lekko głową. Po trosze z rozbawienia, po trosze ze
zdziwienia.
Bo śmieszy mnie, choć to przecież śmiech przez łzy i zdumiewa
nieodmiennie, że to wy mnie nazywacie błaznem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz