wtorek, 14 lutego 2017

...ledwo drgnie, a już się wie...



Spojrzała mu w oczy.
I poczuła się jak bohaterka tanich romansideł. Tych kupowanych za grosze. Tych, w których zaczytywała się będąc nastolatką.
Bo w jego oczach płonął ogień.
Bez namysłu, bez chwili wahania, bez tchu rzuciła się w te płomienie. Pozwoliła by spowiły jej duszę, by cudownym ciepłem rozpłynęły się po całym ciele.
A jej serce, niczym spłoszony ptak, tłukło się w klatce żeber, wyrywając się ku niemu. Bo należało już do niego. Od tej chwili. Na zawsze.
On zaś pochylił się lekko…
Wyciągnął dłoń…
Zawołał: „Kali Ma!”, przebił klatkę piersiową i wyrwał to, co tak bardzo pragnęła mu ofiarować.