wtorek, 11 grudnia 2012

Sługa koci



[Grzegorzowi Drukarczykowi, w podziękowaniu za ciąg popieprzonych skojarzeń]


Nie wiem dlaczego, ale przy czyszczeniu kuwety zawsze opanowuje mnie lekko filozoficzny nastrój.
- Skoro usuwanie robaków nazywamy odrobaczaniem… - zacząłem.
Zgromadzone dokoła koty słuchały mnie uważnie. Takie przynajmniej sprawiały wrażenie.
- A likwidowanie szczurów nosi miano odszczurzania… - kontynuowałem. – To sądzę, że wybieranie waszych kup z kuwety śmiało można określić jako odkupianie, prawda?
Nie odpowiedziały. Nigdy nie odpowiadają.
- W pełni zatem zasługuję na miano odkupiciela. – Zakończyłem zadowolony.
Zawiązałem plastikowy worek i poszedłem wyrzucić śmieci.
Koty ruszyły ku kuwecie. Zapewne po to, by sprawdzić jakość wykonanej usługi.
***
Strasznie chce mi się pić.
Dłonie i stopy właściwie już nie bolą.
Zabawne, nie czuję bólu poranionych kończyn, a dokładnie wyczuwam wbijającą się gdzieś w plecy drzazgę.
Rana w boku przestaje krwawić.
Coraz trudniej jest mi oddychać.
To chyba koniec.
Oczy powoli zachodzą mgłą. Widzę jeszcze zgromadzone u stóp krzyża koty.
- Niesamowite – myślę. I to ostania moja myśl. – Niesamowite, że te małe dranie potrafią utrzymać w tych puchatych łapkach młotek.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Nie pytam



Anna mówi, że nie może zrozumieć tego, iż jest mi całkowicie obojętne, kto jest prezydentem mojego kraju. O wójcie mojej gminy nie wspomnę.
Powinienem wyrosnąć wreszcie z idiotycznego, młodzieńczego buntu i zainteresować się tym, co naprawdę ważne. Głosować w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. A nawet samorządowych.
Powinienem zrozumieć, jak bardzo ważne jest to, by wszyscy obywatele mojej ojczyzny wnosili jakiś, choćby nawet skromny, wkład w jej rozwój.
Powinienem uwierzyć, że mój głos także się liczy i że zostanie wysłuchany.
Powinienem otrząsnąć się z marazmu i zacząć działać.
I nie pytać co mój kraj zrobił dla mnie…
Przecież nie pytam.
Wiem.

Sita pamięci



Anna mówi, że z moją pamięcią jest coraz gorzej.
Niby rzecz w moim wieku wcale częsta, ale martwi ją tempo, w jakim ten proces postępuje.
Umawiam się na spotkania, a potem nie przychodzę. Albo mylę terminy. Zdarza się, że miejsca.
Nie potrafię powiedzieć co robiłem w poniedziałek, tak mniej więcej o dwudziestej drugiej. Trzydzieści.
Zaczynam coś mówić, przerywam w pół zdania, zamyślam się na chwilę i nie kończę rozpoczętej myśli.
Opowiadam jej czwarty raz tę samą historię. Tego samego dnia.
Aniela to mądra kobieta i z reguły się z nią zgadzam, ale tym razem uważam, że stanowczo nie ma racji.