wtorek, 11 grudnia 2012

Sługa koci



[Grzegorzowi Drukarczykowi, w podziękowaniu za ciąg popieprzonych skojarzeń]


Nie wiem dlaczego, ale przy czyszczeniu kuwety zawsze opanowuje mnie lekko filozoficzny nastrój.
- Skoro usuwanie robaków nazywamy odrobaczaniem… - zacząłem.
Zgromadzone dokoła koty słuchały mnie uważnie. Takie przynajmniej sprawiały wrażenie.
- A likwidowanie szczurów nosi miano odszczurzania… - kontynuowałem. – To sądzę, że wybieranie waszych kup z kuwety śmiało można określić jako odkupianie, prawda?
Nie odpowiedziały. Nigdy nie odpowiadają.
- W pełni zatem zasługuję na miano odkupiciela. – Zakończyłem zadowolony.
Zawiązałem plastikowy worek i poszedłem wyrzucić śmieci.
Koty ruszyły ku kuwecie. Zapewne po to, by sprawdzić jakość wykonanej usługi.
***
Strasznie chce mi się pić.
Dłonie i stopy właściwie już nie bolą.
Zabawne, nie czuję bólu poranionych kończyn, a dokładnie wyczuwam wbijającą się gdzieś w plecy drzazgę.
Rana w boku przestaje krwawić.
Coraz trudniej jest mi oddychać.
To chyba koniec.
Oczy powoli zachodzą mgłą. Widzę jeszcze zgromadzone u stóp krzyża koty.
- Niesamowite – myślę. I to ostania moja myśl. – Niesamowite, że te małe dranie potrafią utrzymać w tych puchatych łapkach młotek.

2 komentarze:

  1. Kisiel w bokserkach...28 lutego 2013 09:13

    Krzychu !!! Jesteś Wielki. Czytam i czytam i....nie mogę przestać, a nie mam czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem wielki, mam grube kości :)
      Dzięki, cieszę się, ze się podoba.

      Usuń