piątek, 31 października 2014

Halloween




Wracałem z pracy później niż zwykle. Ciemno już było, zimno, mżawka. Nieprzyjemnie.
Prawie dochodziłem do domu, kiedy zaczepiła mnie grupka dzieciaków. Sami chłopcy. Przebrani za amerykańskich baseballistów. Stroje mieli co prawda niekompletne, brakowało kilku istotnych drobiazgów, ale kije, przyznać trzeba, wyglądały całkiem solidnie.
- Cukierek, albo psikus - wychrypiał najmniejszy z chłopców, kiedy podeszli już całkiem blisko.
Najmniejszy… No tak, niecały metr osiemdziesiąt, lekko licząc.
- Nie mam cukierków - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, zastanawiając się równocześnie, na czym właściwie, ich zdaniem, miałby polegać ewentualny psikus.
- Może być gotówka. Kupimy sobie batoniki.
Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Trzysta pięćdziesiąt „snickersów” - to mogło im zaszkodzić.

sobota, 4 października 2014

Równouprawnienie




Anna mówi, że w pełni popiera kobiety walczące o swoje prawa. Więcej nawet, sama bierze udział w tej walce. W regulaminie firmy, w której pracuje, już od dłuższego czasu forsuje zapisy dotyczące zasad zatrudniania nowych pracowników. O przyjęciu do pracy mają decydować kwalifikacje i osobiste predyspozycje kandydata, a nie jego płeć.
Potakuję. Po pierwsze - bardzo nie lubię się z nią kłócić. Po drugie - zgadzam się z nią w całej rozciągłości. I po trzecie wreszcie, nie chce mi się jej przypominać, jak w zeszłym roku starałem się o pracę w salonie „Triumpha” i nikt nie zechciał nawet spojrzeć na moje CV.