czwartek, 30 stycznia 2014

Cierpliwością i pracą...



Wspinał się powoli. Krok za krokiem, ostrożnie stawiając nogi, starannie wybierając uchwyty dla rąk.
Góra była cholernie wysoka, a zbocze wyjątkowo strome. Ale był ambitny i konsekwentny. Jasno wyznaczył sobie cel i uparcie do tego celu dążył.
Oczywiście - nie było ani łatwo, ani bezpiecznie. Wspinaczka trwała od wielu godzin. Wielokrotnie musiał zatrzymywać się na coraz dłuższe odpoczynki. Kilkakrotnie obluzowane kamienie uciekały mu spod stóp i tylko cudem udawało mu się utrzymać przy skalnej ścianie.
Ale był coraz bliżej…
Wreszcie dotarł do szczytu.
Nie zmieścił się. Całą wolną przestrzeń zajmowali ciasno stłoczeni goście, którzy dostali się tutaj od drugiej strony.
Windą.

niedziela, 12 stycznia 2014

Finał



Świat skończył się z wielkim dupnięciem. Dupnięciem takim, że klękajcie narody. Chociaż oczywiście, nie było już narodów, które mogłyby klęknąć. Niczego już nie było. Tylko olbrzymia chmura pyłu i kamieni. Owszem, całkiem sporych kamieni, czasami nawet większych niż niejedna planeta lub księżyc, ale jednak tylko kamieni.
Było trochę kosmicznych wirów. Kosmiczny wiatr, niejako przy okazji, zmiótł kilka asteroidów i wreszcie…
W kosmicznej pustce zapanowała kosmiczna cisza.
No, prawie cisza. W obecnych jeszcze przez chwilę tu i ówdzie resztkach atmosfery pobrzmiewały echa ostrej, rockowej muzyki.
I mocno schrypnięty, zacinający się lekko męski głos, krzyczący:
„…ńca świata i o jeden dzień dłużej!”