sobota, 27 lipca 2013

Zrozumieć...



Anna mówi, że coraz trudniej jest jej wytrzymać z Michałem i że powoli zaczyna mieć dość tego związku.
Potem wygłasza długą listę jego przywar. Tych poważnych i tych drobnych, zdawać by się mogło nieistotnych, lecz wcale nie mniej wkurzających.
Nie komentuję. Po pierwsze dlatego, że większości „punktów” w ogóle nie uważam za wady. Po drugie, prawie wszystkie wymienione przez Annę cechy i przyzwyczajenia sam posiadam.
Ale kiedy wreszcie milknie i patrzy na mnie wyczekująco, muszę coś powiedzieć.
- Straszne, jak ten facet zmienił się przez te dwa lata, kiedy jesteście razem.
- Sęk w tym - odpowiada, - że nie zmienił się ani trochę.

niedziela, 14 lipca 2013

O świcie



Artylerzyści kończyli ustawiać działa na porośniętych świeżą trawą wzgórzach. Kawalerzyści, już w siodłach, sprawdzali, czy szable lekko wychodzą z pochew. Piechociarze osadzali bagnety na lufach karabinów.
Wszyscy zerkali co chwila na stojącego opodal oficera.
Ten zaś obserwował leżącą w niewielkiej dolinie, małą i uśpioną w tej chwili indiańską wioskę.
Wreszcie obejrzał się i stwierdziwszy, że przygotowania dobiegły końca, i że wszystko dopięte jest na ostatni guzik (był to guzik przy mundurowej kurtce szeregowego Johnsona) uniósł w górę rękę. Czekał na wschód słońca.
Słońce wzeszło.
Ręka oficera opadła. Zaskwierczały lonty. Huknął pierwszy strzał.
Rozpoczął się żmudny proces budowania zrębów prawdziwej demokracji.