piątek, 4 września 2015

Miachał sączy… [dialog przed telewizorem]



Siedzimy…
Sączymy…
Bimber od starego Nowakowskiego. Wyjątkowo podły bimber. Brązowawy taki i dziwnie czemuś mętny, a do tego ohydny w smaku. Ale trudno, trzeba przecież wspomagać małych, lokalnych przedsiębiorców.
Siedzimy przeto i sączymy.
Słuchamy KSU [oczywiście, że starych płyt] i gapimy się w telewizor. Bo gdzie niby mamy patrzeć? Na siebie? Ile można? Telewizor wyciszony, żeby nie zagłuszał Siczki, ale przecież chodzi tylko o to, żeby było na czym wzrok zawiesić.
Akurat pokazują jakiś mecz. To prowokuje.
- To żeś, kurwa, meczyk przejebał… Pięć do koła… - zagaja Michał.
Michał właściwie nie przeklina. Chyba, że rozmawia o sporcie. Zresztą, może to przez ten bimber.
- Jaki meczyk?
- No w zeszłą sobotę!
- Ale jak to: żeś przejebał? Nie sam w końcu grałem!
- Na boisku byłeś…
- Ale przecież do własnej bramki nie strzelałem!
- No i?
- W sumie…
Polewam. Pijemy. Wstrząsamy się.
Biorę pilota i zmieniam kanał. Pokazują kościół. Duży i bogaty. Przed ołtarzem leży krzyżem jakiś koleś w gajerku. To prowokuje.
- To żeś, kurwa, prezydenta wybrał… - zagajam.
Ja w zasadzie nie przeklinam. Chyba, że rozmawiam o polityce. Zresztą, może to przez ten bimber.
- Jakiego prezydenta?
- No tego – kiwam głową w stronę telewizora.
- Ale jak to: żeś wybrał? Nie sam wybierałem!
- Na wyborach byłeś…
- Ale przecież na niego nie głosowałem!
- No i?
- W sumie…
Polewa. Pijemy. Wstrząsamy się.
Michał sięga po pilota. Wyłącza telewizor.
W końcu jesteśmy kumplami. Nie będziemy się kłócić o pierdoły. A coś łatwo dajemy się dzisiaj sprowokować.
Może to przez ten bimber?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz