piątek, 9 października 2015

Wybór



Dopadli mnie pod prysznicem. Jak co tydzień. Pięciu wielkich, wydziaranych od stóp do głów facetów. Pięć całkowicie nieudanych imitacji uśmiechów na paskudnych twarzach. Twarzach, które wyraźnie wskazywały, że ich posiadacze z niejednego już pieca chleb jedli. Chyba nawet bezpośrednio z pieca.
- Już sobota, skarbie. - Wychrypiał Kmina. - Czas na miłość.
Z trudem przełknąłem ślinę. Wiedziałem, że nie jest to ostatnia rzecz, którą będę dzisiaj z trudem przełykał.
- Wybieraj, skarbie. - Rozkazał Grypsera.
- Mam wybierać? - Zapytałem. - Przecież i tak wydymacie mnie wszyscy.
- Owszem. - Przyznał Ksywa. - Ale taka jest tradycja.
I tradycyjnie rzucił na podłogę mydełko.
- Musisz mieć wrażenie, że twój głos się liczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz