Rozmawialiśmy o
kobietach…
- Elżbieta mnie
kocha – wyznał uradowany Jeremiasz.
- Nie Jeremiaszu
– odpowiedział stary Dionizy.
- Jak to nie? –
Oburzył się Jeremiasz. – Przecież sama mi to powiedziała.
Stary Dionizy
westchnął.
- Ona kocha,
ale nie ciebie. Ona kocha faceta, w którego być może się zmienisz po kilku
latach jej starań.
- Jak to: „być
może się zmienisz”?
- Prawdopodobieństwo,
że uda ci się choć odrobinę zbliżyć do jej wymarzonego ideału jest tak znikome,
że praktycznie równe zeru.
- I co wtedy?
- Wtedy ona
zapyta: „Gdzie, ach gdzie, podział się ten cudowny Jeremiasz, którego
pokochałam wiele lat temu?”
- To znaczy, że
zatęskni za mną takim, jakim jestem teraz?
Stary Dionizy
westchnął po raz wtóry.
- Nie
zrozumiałeś Jeremiaszu.
Przez chwilę wszyscy
rozważaliśmy słowa Dionizego.
- Ale ja nie
chcę się zmieniać! – Oznajmił Jeremiasz po męsku. Płaczliwie i z rezygnacją.
- Wiem. Nikt
nie chce. Ale to niczego nie zmienia.
Zapadła cisza.
Długa. Męcząca. Prawie duszna. Wreszcie Albin nie wytrzymał:
- Oglądaliście
wczorajszy mecz?
Kobieta poznając mężczyznę liczy, że on się zmieni, ale on się nie zmienia. Mężczyzna poznając kobietę liczy, że ona się nie zmieni, ale ona się zmienia.
OdpowiedzUsuńAgi