poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Noc świętojańska



Wiedźma zmrużyła kaprawe ślepia.
- Pragniesz zatem Dobrochnie lubczyku zadać, aby cię pokochała miłością prawdziwą?
Przemko zastanowił się przez chwilę.
- Tak po prawdzie, to na miłości prawdziwej zbytnio mi nie zależy. Wystarczy w zupełności, jeśli się dzisiaj wyryćkać pozwoli. Raz, czy drugi – odpowiedział zgodnie z prawdą i zgodnie ze swoimi pragnieniami.
- Albo i trzeci - dorzucił zuchowato.
- No tak… Młodość…
Wiedźma sprawiała wrażenie nieco zdegustowanej. Nie wiadomo – upadkiem obyczajów, czy samochwalstwem Przemka. Ale raczej tym drugim, bo jeśli chodzi o upadek obyczajów, generalnie nawet – o upadek wszystkiego, to rzecz ani dziwna, ani rzadko w jej fachu spotykana. W końcu – nie takich klientów miewała i trudno by ją było o jakoweś skrupuły podejrzewać. A jeśli nawet, to cóż… W końcu praca, to praca, a Przemkowa sakiewka przyjemnie ciążyła jej w dłoni i podzwaniała obiecująco.
Zakręciła się tedy po chatce i już po chwili podała chłopakowi sporych rozmiarów flaszkę.
- Masz tu tedy eliksir. Musisz jeno dopilnować, by wszystko co do kropli wypiła.
- Sporo tego. Naprawdę wszystko wypić musi?
Wiedźma popatrzyła na czerwoną, pokrytą krostami twarz młodzieńca.
- Wszystko. Koniecznie. Inaczej nie będzie z tego nic.
Przemko otworzył flaszkę i ostrożnie powąchał zawartość. Nie pachniało źle. Głównie owocami, mocno sfermentowanymi, ale swojskimi. No i trochę siarką. Ale wiadomo przecież, z gdy w grę wchodzą czary, to i woń siarki być musi.
- A kiedy już wypije, musisz wyśpiewać zaklęcie.
- Wyśpiewać?
- Ano wyspiewać – potwierdziła. – Tylko wtedy uwolni się cała moc czaru.
Kolejne kilka pacierzy zajęło wiedźmie uczenie chłopaka słów zaklęcia. Nader żmudne zajęcie, bo to i Przemko nigdy przesadnie bystry nie był, i słowa zaklęcia do prostych nie należały. Tym bardziej, że ułożono je w starym, dawno już zapomnianym języku. Dobrze chociaż, że prosta melodia łatwo wpadała w ucho i bez trudu dawała się powtórzyć. Więcej nawet, Przemkowi zdawało się, że choćby nie wiem jak bardzo się starał, nigdy już nie zdoła jej zapomnieć.
Zmierzchało, kiedy wiedźma stwierdziła wreszcie, że wszystko jest gotowe.
- Ale zadziała? Na pewno zadziała? – Dopytywał się chłopak. A wiercił się przy tym na zydelku okropnie i minę miał taką, jakby się już do obiecanego ryćkania zabierał.
- Zadziała. Już prababka mojej prababki ze sposobu tego korzystała i od tamtej pory nie zawiódł ani razu.
Uspokojony Przemko podziękował grzecznie i ruszył do wioski, gdzie pewnie zaczynała się już świętojańska zabawa. A po drodze, dla wprawy, nucił pod nosem słowa wiedźmiego zaklęcia: 
- You're My Heart, You're My Soul.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz