czwartek, 12 września 2013

Ciężki los związkowca



Jestem w związku od prawie ćwierć wieku. W małżeńskim związku. Nie, nie jestem przewodniczącym. Nigdy się nawet nie załapałem do zarządu. Ale przecież nawet szeregowy związkowiec powinien mieć coś do powiedzenia.
Schodzę do piwnicy. Znajduję worek ze starymi zabawkami dzieciaków. Barbie… Nakleję jej na twarz wycięte z gazety zdjęcie premiera i będzie jak znalazł. No i jeszcze oponki ze strażackiego samochodzika syna. Przydadzą się.
Wracam do mieszkania. Pakuję plecak i wychodzę.
Jadę do stolicy. Stanę pod kancelarią premiera, albo pod sejmem. Powieszę lalkę. Spalę oponki.
Zima idzie. Mróz. Śnieg.
Nie chcę wychodzić na papierosa na balkon. Żądam miejsca w kuchni!

1 komentarz:

  1. Ciesz się balkonem. U mnie go nie było i musiał biedulek z szóstego piętra na dół pędzić.

    OdpowiedzUsuń