poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ile dałbym...



Budzę się zziębnięty i mokry od rosy. Wstaję z trudem i z jeszcze większym trudem prostuję obolałe plecy. Cholera, za stary już jestem na noclegi pod gwiazdami. Mogłem wziąć chociaż śpiwór.
Sięgam do kieszeni po okulary, zakładam… O jasna cholera! Tuż przede mną! Gdybym przeszedł wczoraj jeszcze kilka kroków!
Lete. Rzeka zapomnienia.
Tygodnie wędrówki nareszcie uwieńczone sukcesem.
Podchodzę bliżej. Płynie powoli, dostojnie jakby… Patrzę w ciemną toń i wciąż nie mogę uwierzyć, że udało mi się tutaj dotrzeć.
Klękam przy brzegu, nabieram w dłonie zimnej wody. Piję powoli, smakuję każdy łyk. Gorzkawa, ale z delikatną miodową nutką. Smaczna.
Ciekawe, czy zapomnę wszystko, czy tylko te rzeczy, o których naprawdę chciałbym zapomnieć? Zresztą, czy to ważne? Najważniejsze by oczyścić umysł, stać się nowym człowiekiem. Znowu wolnym. I znowu szczęśliwym.
Czuję lekkie zawroty głowy. Chyba zaczyna działać. Cofam się nieco, żeby nie wpaść do wody. Siadam. W głowie kręci mi się coraz bardziej, zupełnie jakbym wypalił porządnego skręta. Zdejmuję i chowam okulary. Zamykam oczy i kładę się w miękkiej trawie.
Czuję się lekki, tak bardzo lekki. Błogostan nasila się. Zasypiam.
Budzę się zziębnięty i mokry od rosy. Wstaję z trudem i z jeszcze większym trudem prostuję obolałe plecy. Cholera, za stary już jestem na noclegi pod gwiazdami. Mogłem wziąć chociaż śpiwór.
Sięgam do kieszeni po okulary, zakładam… O jasna cholera! Tuż przede mną! Gdybym przeszedł wczoraj jeszcze kilka kroków!
Lete. Rzeka zapomnienia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz