środa, 23 października 2013

Alchemia miłości



Sobotni wieczór w klubie…
Ona sięga właśnie po drinka, on odbiera resztę ze stu złotych. Ich dłonie spotykają się przypadkiem nad barem. Muskają się delikatnie. Przeskakuje iskra. On patrzy na nią przez chwilę. Ona odwzajemnia jego spojrzenie. Uśmiechają się oboje. Idą tańczyć.
Godzinę później pieprzą się w męskiej toalecie jak te takie małe, puchate gryzonie z długimi zębami.
Spotykają się co tydzień. W każdą sobotę. Zawsze według tego samego scenariusza.
- Uczucie? Jakie niby uczucie? Miłość? Daj spokój! - Śmieją się kiedy pytam. - To tylko chemia.
Nie kłamią.
W jego przypadku to zawsze tylko czysta chemia.
W jej przypadku najczęściej z colą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz