Płomienie. Kłęby
gryzącego dymu. Smród palącego się mięsa.
Bogowie! Nie
wytrzymam. Będę rzygał. Odrobina gorzałki powinna pomóc. Sięgam po flaszkę.
Łyk, drugi, trzeci… lepiej.
Mistrz Ceremonii
sięga po oblepione czarną mazią szczypce i wykonuje kolejną sekwencję
rytualnych gestów. Nuci pod nosem jakąś idiotyczną piosenkę. Trudno uwierzyć,
ale on to naprawdę lubi!
Coś we mnie
krzyczy: „Uciekaj! Uciekaj, póki jeszcze
możesz!”
Nie, nie mogę
uciec, chociaż tak bardzo tego pragnę. Mimo że dobrze wiem, co za chwilę się
wydarzy.
Mistrz Ceremonii
odwraca się w moją stronę. Uśmiecha się i wyciąga dłoń.
- Gotowe – mówi.
– Ugrilowało się. Podaj swój talerz, drogi zięciu.
Wyrywa cycki z biustonosza :)
OdpowiedzUsuń