wtorek, 10 lipca 2012

Wolna i szczęśliwa

Krowy były zadowolone. Prawdopodobnie. W przypadku krów trudno to stwierdzić z całą pewnością. Ale leżały spokojnie na pastwisku i po raz kolejny przeżuwały śniadanie. Świeciło słonko, gzy nie cięły zbyt często, trawa była soczysta. Czego więcej może chcieć od życia przeciętna krowa? Więc chyba były zadowolone.
Prawie wszystkie. Krasula nie leżała i nie przeżuwała. Chodziła wkoło, potrząsała łbem i szarpała łańcuch, którym była przywiązana do wbitego w ziemię palika. Aż wreszcie, po kilku godzinach, tarmoszony uparcie łańcuch nie wytrzymał. Któreś ogniwo, słabsze widać od innych, lub bardziej niż inne zardzewiałe, pękło.
- Hurra! – zamuczała zadowolona Krasula.
I zaczęła biegać po całej łące. Porykiwała przy tym radośnie i podskakiwała od czasu do czasu. Już to ze szczęścia, już to z powodu elektrycznego pastucha, który oddzielał pastwisko od okolicznych pól. Pozłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem. Albo odwrotnie. Napięcie płynącego w przewodach pastucha prądu nie było może zbyt wielkie, ale wystarczyło, żeby porządnie potaśtać wpadającą na ogrodzenie krowę.
- Wolna – muczała Krasula pełnym głosem. – Nareszcie jestem wolna!
Jej wrzask niósł się po całej okolicy. Podobnie jak ostra woń przypalonego mięsa.
Pozostałe krowy patrzyły na to wszystko obojętnie.
Ale, w końcu, co bydło może wiedzieć o wolności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz