wtorek, 10 lipca 2012

Miasto


Miasto jeszcze nigdy nie było tak potężne. I tak piękne.
Jego mieszkańcy dokładali wszelkich starań, aby tak właśnie było. Kupcy i artyści, opływający w dostatki patrycjusze i ubodzy wyrobnicy, kapłani licznych bóstw, rzemieślnicy, uczeni i magowie. Każdy mężczyzna. Każda kobieta. Ba, nawet każde dziecko. Wszyscy oni stawiali dobro miasta ponad swoim własnym. A Miasto odpłacało im za tę dbałość najlepiej jak potrafiło, piękniejąc i potężniejąc z roku na rok.
Cudownie zdobione pałace i monumentalne świątynie, bogate wille skryte w przepysznych ogrodach, prześliczne i kolorowe kamieniczki w biedniejszych dzielnicach, gładko brukowane ulice, wiecznie zielone parki miejskie, fontanny i pomniki dawnych władców i bohaterów… Wszystko to razem sprawiało, że każdy, najpośledniejszy nawet obywatel, wychodząc rankiem z domu, przystawał na progu i w zachwycie szeptał z dumą: „To moje Miasto”.
Zagłada przyszła nagle.
Nie ostrzegała przed nią żadna z pradawnych przepowiedni. Nie pojawiły się żadne znaki zwiastujące katastrofę. Żaden ze świątynnych wróżów nie dostrzegł jej w swych widzeniach.
Nikt nie znał źródła niszczycielskiej siły. I nikt nie zdążył go poznać. Największe nawet budynki, całe dzielnice bez mała, znikały z jednej chwili, w jednym mgnieniu oka, jakby zdmuchnięte potężnym, bezlitosnym huraganem. Miasto ginęło. Wraz z nim ginęli, w większości nie świadomi nawet swego losu, obywatele.
A gdy dokonało się wreszcie dzieło zniszczenia… Kiedy zapanowała cisza… W miejscu gdzie jeszcze przed paroma minutami pyszniło się potężne Miasto, daleko, aż po horyzont, rozciągała się jednolicie gładka, przerażająco wręcz gładka, równina.
***
Marek, zmęczony, ale zadowolony, opadł na miękko wyściełany fotel. Miał to wspaniałe uczucie porządnie wykonanej roboty. Jego biurko od lat nie było tak czyste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz