wtorek, 10 lipca 2012

...i Bestia


Zmierzchało.
Siedzieli na parkowej ławeczce. Trzymali się za ręce. On całował delikatnie jej włosy. Ona skromnie spuszczała wzrok, zawstydzona i dziwnie czemuś nieśmiała.
- Lauro – szeptał czule do jej ucha. – Zaledwie tydzień temu spotkaliśmy się po raz pierwszy, a ja czuję się tak, jakbym znał cię całe życie. Uwielbiam cię Lauro! Powiedz, a czy ty lubisz mnie choć trochę?
- Nie wiem – odpowiedziała głosem cichszym niźli tchnienie wiatru. – Jeszcze nie wiem, Anatolu.
- Spójrz Lauro, wschodzi księżyc. Jakże wielki. Jakże jasny. Jakże cudny. Wszak dziś pełnia.
- O taaaaaaaaaak! – krzyk jego towarzyszki przerodził się w upiorne, mrożące krew w żyłach wycie. Laura poderwała się z ławeczki i w mgnieniu oka przeobraziła w wielką, podobną do wilka bestię. Zawarczała głucho i skoczyła na skamieniałego ze zgrozy młodzieńca. Rozległ się trzask łamanych kości i ohydne mlaskanie. I, po dłuższej chwili, pełne zadowolenia mruczenie:
- Lubię cię Anatolu. Nawet bardzo.
***
- Kocham cię Lauro. Kocham cię nad życie. A czy ty czujesz coś do mnie? Czy mnie kochasz? Albo przynajmniej lubisz?
- Nie wiem Kryspinie. Przecież znamy się dopiero tydzień. Ach, powstrzymaj swe zachłanne dłonie. Popatrzmy razem w niebo. Widzisz, wschodzi księżyc…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz