poniedziałek, 9 lipca 2012

Punk Tadeusz. Epizod dwudziesty czwarty

 „Myśleć nam nie kazano, do szkoły nas zapisano” – ŚMIERĆ KLINICZNA
Tadeusz leżał na jeziorem, popijał wino i myślał. Nieczęsto mu się to zdarzało. To znaczy, owszem, leżenia i popijania nie unikał. Ale już z myśleniem bywało różnie. A tu proszę – rozmyślał w najlepsze. Głównie o sobie. I nie były to wesołe myśli.
Bardzo kochał Marysię. Było mu z nią cudownie. Tylko, że czasami… Bywały takie chwile… Zdarzało się… No co tu dużo gadać – czuł się przy niej jak głupek.
Była wykształcona. I nie tylko „wykształcona”, ale tak naprawdę. Miała wiedzę. I umiała z niej korzystać. Była oczytana. Była elokwentna. Była…
- Co ona właściwie widzi w takim łapserdaku jak ja? – zapytywał Yabolman samego siebie. I za cholerę nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
Przyznać trzeba, że jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy, Tadeusz orłem nie był. Raczej wróbelkiem, jeśli trzymać się ornitologicznej terminologii. Owszem, uczęszczał do wielu szkół. Niektóre z nich nawet ukończył. Prawie. Ale co z tego?
Co z tego, że potrafił nawet zacytować kilku filozofów, skoro praktycznie nikt poza nim już ich nie cytował.
- Byt określa świadomość – pomyślał.
I nie wiadomo dlaczego, przypomniał sobie, jak kiedyś wdał się w dysputę światopoglądową z kilkoma skinami. Nie był wtedy jeszcze superbohaterem, ale i tak szło mu nieźle. Dopóki nie upadł. Ostatnie co pamiętał, to widok zbliżającego się do twarzy glana.
- Zaś but przekreśla świadomość. Niejednokrotnie. – dodał.
I nawet nie wiedział, że dokonał parafrazy.
Rozpoczął żmudne przeszukiwanie najgłębszych zakamarków przeżartej tanimi winami pamięci. I zdziwił się, że coś jednak tam znalazł.
Wiedział, na przykład, że pantofelek rozmnaża się przez podział. Ale za cholerę nie wiedział na czym ten podział właściwie polega. Ani, na dobrą sprawę, co to jest ten cały pantofelek.
Znał prawobrzeżne dopływy Wisły i wysokość kilku najwyższych szczytów Tatr.
Umiał obliczać procenty. O tak, z procentami radził sobie świetnie.
Wymienił wszystkie składniki powietrza. I te stałe, i te zmienne. Z pewnym trudem, bo przy niektórych troszkę go mdliło.
Potrafił wyrecytować z pamięci całą „Panią Twardowską”. I początek „Pana Tadeusza”. Aż do „z drewna, lecz podmurowany”. Tylko, że wcale nie czuł się przez to mądrzejszy.
- Ale generalnie, nie jest aż tak tragicznie – stwierdził. – Mogło być gorzej.
Uspokojony nieco ułożył się na wznak i popijając wino spoglądał na prześwitujące między koronami drzew niebo.
- Piękne jest – pomyślał. – Takie gwiaździste.
I zasnął.
Śniły mu się pantofelki. Przynajmniej twierdziły, że są pantofelkami. Śmiały się niego i pytały, czy chce popatrzeć jak się rozmnażają. Obudził się z krzykiem i zlany zimnym potem.
- Dość tego! Wracam do szkoły!
***
- Nie Jabolku!
- Dlaczego? W spisie jest!
- Ale ten spis to wyprawka do pierwszej klasy.
- Ja przecież idę do pierwszej klasy.
- Jabolku! – Marysia przestała się uśmiechać. A jej glos stał się bardzo, ale to naprawdę bardzo stanowczy. – Jestem pewna, że w szkole wieczorowej dla dorosłych nie używa się ani kredek świecowych, ani plasteliny. Ani kolorowego papieru, skoro już o tym mowa.
Tadeusz wiedział, że kiedy Marysia łapie „ten ton”, dalsza dyskusja jest bezcelowa. Zrobiło mu się żal. Zwiesił głowę i pociągnął nosem. Marysia złagodniała.
- Flamastry mogą zostać – zgodziła się łaskawie i pogładziła rzednącego coraz bardziej irokeza.
Zadowolony Tadeusz dokończył pakowanie tornistra.
W nocy nie mógł spać. Mimo, że Marysia zrobiła naprawdę wiele, aby solidnie się zmęczył. Przewracał się z boku na bok i powtarzał w myślach tabliczkę mnożenia. Najtrudniejsze fragmenty. Na sześć i na osiem. W końcu wstał cichutko, założył kapcie w kształcie króliczków (były o wiele za małe, ale dostał je gratis, kiedy kupował zeszyty z Harrym Potterem) i poczłapał do kuchni. Usiadł przy stole. Do późna popijał wino i gapił się w okno. Tak jak najbardziej lubił – bezmyślnie. Beerwoman znalazła go rano wspartego czołem o blat zastawiony pustymi butelkami. Spóźnił się na uroczyste rozpoczęcie nowego roku szkolnego.
***
Plan lekcji bardzo rozczarował Yabolmana.
Przede wszystkim, mimo długich i żmudnych poszukiwań, nie mógł się w nim doszukać biologii. A tak bardzo chciał się wreszcie dowiedzieć, jak to właściwie jest z tymi cholernymi pantofelkami. Nabawił się bowiem na ich punkcie niegroźnej, ale wysoce męczącej obsesji.
Nie było również języków obcych. Nawet tego nie tak znowu bardzo obcego. Nawet tego bardziej może obcego, ale za to dużo bardziej przyjaznego. Podobno. Tadeusz, w sumie, nigdy nie czuł szczególnej potrzeby nauczenia się innych języków. Polski wydawał mu się wystarczająco zagmatwany i pełen wyjątkowo perfidnych pułapek. Ale i tak był zawiedziony. W końcu, skoro już zdecydował się uzupełnić luki, czy też może raczej przepaście i rozpadliny, w wykształceniu, to chętnie poznałby kilka przydatnych słówek i zwrotów. Człowiek przecież nigdy nie wie dokąd rzuci go los i czy przypadkiem nie przyda mu się informacja jak powiedzieć po hiszpańsku: „Poproszę siedem win jabłkowo-miętowych”.
Zamiast tego miał się uczyć „wiedzy o społeczeństwie”. Nie widomo po co. Uważał, że o społeczeństwie, to akurat wie dość. I był pewien, że pogłębienie tej wiedzy nie zmieni jego stosunku do społeczeństwa. Stosunku, który był, delikatnie rzecz ujmując, nader delikatnie rzecz ujmując, mało przychylny. Podobnie zresztą, jak stosunek społeczeństwa do Yabolmana. A przecież nikt nie kazał społeczeństwu przyswajać „wiedzy o Yabolmanie”.
Język polski – owszem. Matematyka – jak najbardziej. Fizyka nawet.
Nawiasem mówiąc, całkiem zabawnie będzie poznać chociaż kilka podstawowych praw fizyki. Przynajmniej będzie potem wiedział, co łamie. Z pewnością dowie się dlaczego nie powinien móc latać. Ani pluć ogniem. Tak, fizyka zdecydowanie zapowiadała się interesująco.
Podobnie jak chemia. Tadeusz zawsze uważnie czytał etykiety na butelkach, ale i tak miał wrażenie, że producenci wina ukrywają przed nim jakieś szczegóły. A może nawet nie szczegóły, tylko całkiem poważne tajemnice. Jeżeli będzie bardzo uważał na chemii, to kto wie, może uda mu się odkryć przynajmniej część z tych tajemnic.
- Jak się nad tym lepiej zastanowić – myślał Yabolman. – To w tej całej szkole może być całkiem fajnie. Nawet jeśli nie dowiem się niczego o tych pieprzonych pantofelkach.
***
- Wiesz Marysiu, nie jestem tak do końca pewien, co właściwie ten cały poeta miał na myśli.
- Pokaż… Aha… Aha… To przecież proste Jabolku. Poeta cierpi…
- Oni zawsze cierpią.
- Nie przerywaj! Poeta cierpi, bo bardzo kocha swoją ojczyznę...
- Gdzie?
- Co „gdzie”?
- No, gdzie ją kocha?
- Tutaj!
- Tutaj? Przy tych wierzbach?
- Tak. I jeszcze kawałek dalej, przy Szopenie.
- Ja się tam na wódce nie znam.
- Przy muzyce Szopena. Kiedy słucha „Etiudy Rewolucyjnej”, to bardzo cierpi.
- To po co słucha. Jak ja cierpię przy hip-hopie to nie słucham.
- Mówiłam ci już, słucha, bo kocha. A cierpi – bo tęskni. I nie może wrócić.
- Skąd wiesz, że nie może wrócić.
- No napisał przecież.
- ???
- No tutaj!
- Tu o gęsiach jest przecież. Że wracają z ciepłych krajów.
- No właśnie! Gęsi wracają, a poeta nie może. Musi zostać tam, gdzie jest.
- Jak wróbel?
- Co „jak wróbel”?
- No ten poeta. Jest jak wróbel. One też nie migrują.
- Ale poeta właśnie wyemigrował! Dlatego tęskni! I cierpi! Bo kocha!
- No już dobrze Marysiu. Już rozumiem. Tylko nie płacz, proszę. Ja też cię kocham. Jak ten poeta te gęsi.
***
Pan Od Historii bezustannie zaskakiwał Yabolmana. Praktycznie co lekcja okazywało się, że ci których on pamiętał jako bohaterów, bohaterami wcale nie byli. Wprost przeciwnie. To co wcześniej znał jako „heroiczne czyny” teraz przedstawiano mu jako „perfidne knowania”. I odwrotnie. Wiele dat, które kiedyś musiał pamiętać, obecnie nie warte było nawet wspomnienia. Często zaś wspominano o rzeczach i wydarzeniach, o których wcześniej nawet nie słyszał. Nie do końca potrafił się w tym odnaleźć. A najbardziej wkurzał go fakt, że to wszystko było „przejrzyste i logiczne”.
- Nie uczcie się na pamięć – nawoływał Pan Od Historii. – Postarajcie się zrozumieć następstwo zdarzeń, a wtedy wszystko okaże się przejrzyste i logiczne.
- Zarąbiecie przejrzyste – mruczał Yabolman wkuwając nocami dziesiątki dat.
- Niebywale, cholera, logiczne – zrzędził powtarzając do znudzenia nazwiska zupełnie mu obcych i w większości nieżyjących już ludzi.
- Życie, kurwa, jest nowelą – stwierdzał nad ranem i zasypiał pełen obaw, że jeśli za kilka lat świat znowu się zmieni, cała jego ciężka praca pójdzie na marne.
***
Tadeusz wiedział, że iks na pewno równa się siedem. Ale nie wiedział dlaczego. Co zresztą i tak nie miało chyba znaczenia, ponieważ z igrekiem coś było najwyraźniej nie tak. Przez co prosta, którą od dwóch godzin starał się umieścić w mocno już pogryzanym układzie współrzędnych, zaginała się w pewnym momencie, a nawet wykazywała pewne ciągoty do zapętlenia.
- Skup się Jabolku – wezwanej na pomoc Marysi zaczynało powoli brakować cierpliwości.
Pochyliła się nad stołem i zaczęła tłumaczyć wszystko jeszcze raz. Od początku. Tadeusz patrzył na jej cudowne piersi kołyszące się lekko nad blatem i próbował się skupić. Naprawdę próbował. Ale chociaż starał się ze wszystkich sił, ta przeklęta prosta wciąż wyginała się na wspaniałych krągłościach marysinych cycuszków. I dopiero kiedy wkurzona Beerwoman połamała ekierkę i trzasnąwszy drzwiami wyszła z kuchni, udało mu się rozwiązać zadanie i przedstawić rozwiązanie na rysunku. A kiedy nieopatrznie pochwalił się tym, było nie było, sukcesem, został oskarżony o celowy bojkot i naigrywanie się. Z jej zdolności pedagogicznych. I musiał spać na polówce w małym pokoju. I nawet nie dostał buziaka na dobranoc.
***
Yabolman ze zwieszoną głową wracał do domu. Nawet lecieć mu się nie chciało. Wlókł się noga za nogą i myślał co właściwie powie Marysi. W końcu, kiedy już doczłapał na miejsce, nie powiedział nic. Podał jej tylko cenzurkę, westchnął ciężko i otworzył wino.
- …nie otrzymał promocji do drugiej klasy… Jak to nie otrzymał promocji? Co się stało? Jabolku!
- Uwalili mnie Marysiu. Uwalili. Jedna jedynka na świadectwie i nie przechodzisz da następnej klasy. I nie ma zmiluj.
- Ale przecież tak dobrze ci szło. Z czego ta jedynka?
- Z religii!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz