wtorek, 24 lipca 2012

Sto słów


Jechałem pociągiem. Czasami, niestety, nie da się tego uniknąć.
Miałem ze sobą wydany niedawno zbiorek drabbli i byłem całkowicie oddany lekturze. Co za kunszt! Cudowne historie opowiedziane za pomocą stu jedynie słów.
W pewnej chwili dotarła do mnie rozmowa z sąsiedniego przedziału. A w zasadzie monolog. Wiedziałem, że to nieładnie podsłuchiwać, ale nie mogłem się powstrzymać. Jakiś facet, obdarzony wyjątkowo schrypniętym barytonem, opowiadał historię swojego życia. Cóż to była za opowieść! Zasłuchany, dopiero po dłuższej chwili skonstatowałem, że gość snując swoje wspomnienia, posługuje się w zasadzie tylko czterema wyrazami. No, może pięcioma.
Kiedy zamilkł, wróciłem do drabbli.
Sto słów!
Cieniasy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz